Mija właśnie półtora roku od kiedy zmieniliśmy sposób żywienia w naszym stadzie. Dość długi czas na obserwacje i wnioski.
Ale może od początku.
Hodujemy alpaki od 10 lat. Na przestrzeni tego czasu dość mocno zmieniały się polskie trendy w pracy z alpakami. Od pionierskich prób zarządzania stadem, trochę na żywioł, w sytuacji powszechnego braku rzetelnych informacji, po dzień dzisiejszy, gdy jest tych informacji dużo, różne źródła, opinie, kursy, masa produktów dostępnych na rynku. Dziś też jest znacznie więcej współpracy międzynarodowej, co pozwala na bezpośrednią wymianę myśli z bardziej zaprawionymi hodowcami i ekspertami w innych krajach, z doświadczeniem nieraz 20 lat hodowli i więcej.
Wiele aspektów prowadzenia stada w Polsce w ostatniej dekadzie podlegało więc stopniowej ewolucji. Jednym z nich było żywienie alpak. Nasze pierwsze alpaki około 2013-14 jadły siano, trawę i dzienną dawkę paszy, która była wtedy dostępna (w tamtym czasie były do wyboru chyba dwie pasze). Potem pojawił się w dyskusjach temat wysłodków moczonych w wodzie i większość hodowców, również my, wprowadziła je na stałe do alpaczego menu. Taki nowy, polecany i bezdyskusyjny żywieniowy kanon. Potem pojawiła się sieczka z lucerny. Potem siemię lniane i różnego rodzaju makuchy. Przez cały okres przewijała się też dyskusja nad słusznością podawania marchewki czy innych warzyw.
Przez ostatnie lata nasze alpaki jadły następująco:
Rano świeże siano, Camelibra.
Po południu dokładka siana. Wysłodki buraczane namoczone z otrębami + Fibergest + lucerna (sieczka lub rozmoczony pelet) + dodatek siemienia lnianego czy okazjonalnie tartej marchewki.
W sezonie pastwiska.
Obsługa takiego menu była w sumie męcząca. Zaopatrzenie, te przygotowania, codzienne moczenie, mieszanie, noszenie wiader, mycie kuwet, I masz ci los czasami skisło w kuwecie zanim zdążyliśmy podać, bo za ciepło. Albo wysłodki nie do końca rozmokły i twarde grudki, bo za zimno. No ale nic, każdy chce alpakom uchylić rąbka nieba więc moczy, nosi te wiadra i myje kuwety.
Z czasem zaczęliśmy mieć wrażenie, że alpaki jedzą ogólnie mniej siana. Z dzisiejszej perspektywy zrozumiałe, bardzo lubiły wysłodki i po ich zjedzeniu czuły się syte.
Jesienią 2022, czyli półtora roku temu, za radą jednego z alpaczych speców (i przy tym świetnego weterynarza), wprowadziliśmy zmiany:
- Koniec podawania moczonych wysłodków! - Ale jak to, wszyscy zalecają i podają. I to teraz, u progu nadchodzącej zimy? Ciężarne samice? Odsadki? Będą głodne!
- Koniec moczonych wysłodków! Tylko siano (i latem trawa), zbilansowana pasza i lucerna. Będzie dobrze, mniej pracy, zdrowe alpaki, zobaczycie.
Ta rozmowa była oczywiście dłuższa, rozciągnięta na kilka wieczorów. Dlaczego tak, jak ważna dla zdrowia jest ciągłość i niezmienność treści, która przechodzi przez układ trawienny alpaki (co wszak ciężko uzyskać mieszając dzień w dzień różne składniki kolacji, zakłócając działanie specjalnie zoptymalizowanej paszy), albo jak niewskazana jest fermentacja (zachodzi w procesie moczenia wysłodków). I oczywiście kluczowa rola siana... spożywane w naprawdę dużych ilościach stabilizuje cały system.
Od półtora roku serwujemy posiłki następująco:
Rano świeże siano, Camelibra z dodatkiem sieczki z lucerny.
Po południu dokładka siana, Fibergest z dodatkiem sieczki z lucerny.
W sezonie pastwiska.
I to wszystko. Woda, dobre siano, trawa, lucerna (bardzo zielono) i określone dawki paszy.
Odmierzamy do wiaderka paszę, dodajemy trochę lucerny (to spowalnia jedzenie, alpaki się nie kłócą) i wsypujemy do rynienki. Maksymalnie uproszczone.
Nasza rola to okresowe ważenie stada i regulowanie ilości Fibergestu. Grupy o dużym zapotrzebowaniu dostają więcej, inne mniej albo wcale. Karmiące samice i odsadki mają dodatkowo kuwetę z lucerną dostępną w ciągu dnia.
Oczywiście pasza może być innego producenta, my podajemy tą, bo nasze alpaki lubią ją najbardziej. Generalnie chodzi o zbilansowaną paszę dla alpak, te składy są dość podobne. A z dostępnych sieczek z lucerny najchętniej jedzona "Sukces" Morawskich, chyba że uda nam się zdobyć jeszcze lepszą od lokalnego rolnika.
Mimo naszych obaw alpaki nie były głodne po skasowaniu wysłodków, przez pierwsze 2-3 tygodnie dostawały zwiększoną dawkę Fibergestu z lucerną i po prostu przeniosły się do paśnika, zaczęły pochłaniać większe ilości siana. Bele znikają nam teraz dużo szybciej, uzupełniamy paśniki czasem i 3x dziennie. Odsadki pięknie się rozwinęły, kolejny sezon porodowy i okres wzrastania cria spokojny. Z wyjątkiem jednego skrętu macicy, raczej niezależnie od żywienia. Reszta cria rodziła się i rosła właściwie bez naszej pomocy. Matki dobrze karmiły i w ponownej ciąży utrzymują bardzo dobrą kondycję, gotowe na nadchodzący sezon. W sumie w ciążę zaszło 14 samic z 15 pokrytych. I co dla nas również ważne, runo alpak prezentuje się okazale.
Ogólnie cały miniony rok możemy określić jako zdrowotnie bardziej stabilny i spokojny. Mniej pracy, mniej trosk, mniej interwencji. Więcej wolnego czasu. A odmierzenie w wiaderku i podanie posiłku zajmuje teraz moment. Żadnego zmywania.
Oczywiście, to są nasze doświadczenia. Każda farma jest trochę inna. Inne pastwiska, inne siano, inna struktura stada i doświadczenia mogą być różne. Na pewno, żeby nie zaszkodzić, przed wprowadzeniem jakichkolwiek większych zmian w żywieniu zawsze warto skonsultować szczegóły z prowadzącym weterynarzem, a potem regularnie monitorować kondycję stada.